Ahh, na LBA odpowiem później... jak znajdę czas, którego mi ostatnio braknie ;/
Bardzo przepraszam również za czas, jaki musieliście czekać na ten rozdział... nie mam czasu ;-; naprawdę.
Wena jest, chęci są, ale tego mi brakuje ;/
Bardzo przepraszam również za czas, jaki musieliście czekać na ten rozdział... nie mam czasu ;-; naprawdę.
Wena jest, chęci są, ale tego mi brakuje ;/
___
Nieustannie słuchałam odgłosu pukania, który zaczynał mnie wkurzać. Po jakimś czasie smutek przemienił się z zdenerwowanie. Byłam bardzo wkurzona na Mike'a, który stał przed drzwiami już jakiś czas i nie potrafił zrozumieć, że nie chcę go widzieć... Chociaż sama nie jestem pewna, czy to prawda. Przecież to, do cholery, przez niego płakałam zamknięta w toalecie jak jakieś dziecko! Powinnam się teraz upewniać, czy mój sen nie był czasem rzeczywistością... Czy on naprawdę nie zginął... A w tym momencie gapiłam się w lustro ścierając chusteczką łzy z moich polików.
Łzy nadal sprawiały, że moja twarz była wilgotna. Otworzyłam drzwi i chwilę po tym moje spojrzenie skrzyżowało się z wzrokiem Mike'a. Wlepiał we mnie oczy zdziwiony tym, że tak szybko wyszłam. Jakbym się poddała. Nie, nigdy tego nie robiłam, teraz wcale nie zmieniłam zwyczaju. Szybko spuściłam wzrok podchodząc do szafy i wyjmując z niej jakieś przypadkowe, czarne ciuchy. Jak zresztą zwykle, ten sam kolor. Pomimo, że stała odwrócona plecami do syna Hadesa wręcz widziałam jego oczy wlepione wprost we mnie.
Po jakimś czasie znów zamykam się w łazience, a kiedy z niej wychodzę w domku nie ma nikogo oprócz mnie. Nie sądzę, że Mike poszedł na śniadanie... Może postanowił pospacerować? Albo coś w tym stylu? A co mnie to, na Hadesa, obchodzi?! Zeusie... Wujku kochany, błagam, zlituj się nade mną i choć raz spraw, aby ten dzień był normalny... Wiem, że to wręcz niemożliwe, ale to przecież świat bogów greckich! Na gacie Dionizosa, w Obozie Herosów żaden dzień nie jest normalny, żaden heros nigdy taki nie jest...
Wychodząc z domku moja podświadomość skierowała mnie do lasu. Usiadłam pod jakimś drzewem zaraz przy jego skraju po chwili zamykając oczy. Znowu zasnęłam. Ale tym razem nie było snów.
Łzy nadal sprawiały, że moja twarz była wilgotna. Otworzyłam drzwi i chwilę po tym moje spojrzenie skrzyżowało się z wzrokiem Mike'a. Wlepiał we mnie oczy zdziwiony tym, że tak szybko wyszłam. Jakbym się poddała. Nie, nigdy tego nie robiłam, teraz wcale nie zmieniłam zwyczaju. Szybko spuściłam wzrok podchodząc do szafy i wyjmując z niej jakieś przypadkowe, czarne ciuchy. Jak zresztą zwykle, ten sam kolor. Pomimo, że stała odwrócona plecami do syna Hadesa wręcz widziałam jego oczy wlepione wprost we mnie.
Po jakimś czasie znów zamykam się w łazience, a kiedy z niej wychodzę w domku nie ma nikogo oprócz mnie. Nie sądzę, że Mike poszedł na śniadanie... Może postanowił pospacerować? Albo coś w tym stylu? A co mnie to, na Hadesa, obchodzi?! Zeusie... Wujku kochany, błagam, zlituj się nade mną i choć raz spraw, aby ten dzień był normalny... Wiem, że to wręcz niemożliwe, ale to przecież świat bogów greckich! Na gacie Dionizosa, w Obozie Herosów żaden dzień nie jest normalny, żaden heros nigdy taki nie jest...
Wychodząc z domku moja podświadomość skierowała mnie do lasu. Usiadłam pod jakimś drzewem zaraz przy jego skraju po chwili zamykając oczy. Znowu zasnęłam. Ale tym razem nie było snów.
***
Krzyk. To mnie obudziło, a zaraz po otworzeniu leniwie oczy zobaczyłam sylwetkę syna Hadesa, który walczył z jakimś potworem. Przetarłam oczy starając się przyzwyczaić je do promieni słońca. Podświadomie modliłam się do wszystkich znanych mi bogów aby i Mike, i potwór nagle zniknęli. Pff... Dlaczego bogowie aż tak mnie nie lubią? Stałam pod drzewem wytrzeszczając oczy ze zdziwienia kiedy zobaczyłam przed sobą piekielnego ogara. Ku mojemu jeszcze większemu zdziwieniu po kolejnym ciosie przemienił się w pył.
- Mike?! - krzyknęłam nadal patrząc na miejsce w którym przed chwilą stał potwór.
- Bian... Chejron chciał cię widzieć, więc po ciebie przyszedłem i wtedy zobaczyłem to... Coś. - wyjaśnił lekko się krzywiąc.
- A co ten cholerny koń ma do tego? - zapytałam spuszczając głowę. Mike najwyraźniej całkowicie nie zrażony moim marudzeniem pokręcił jedynie głowa z rozbawieniem.
- Miał przekazać ci coś związanego z jakąś Wyrocznią Delfinową... - odpowiedział i tym razem to ja wybuchnęłam śmiechem.
Spojrzał na mnie jakby urażony, ale po chwili tylko się uśmiechnął w niewinnym geście.
- Wyrocznię Delficką... Mówił coś jeszcze? Rachel się znalazła? - szybko zadałam mu parę pytań. Szczerze miałam gdzieś co dzieje się z moją "ciocią" jak to rodzice kazali mi ją nazywać.
- Powiedział tylko, że James Valdes też przyjdzie...
- Valdez - uśmiechnęłam się automatycznie go poprawiając - To... Do zobaczenia później - mruknęłam.
Cieniem przeniosłam się do Wielkiego Domu. Nienawidziłam tego sposobu przenoszenia się w innae miejsce ale raczej nie miałam innego wyjścia. Skoro pan Centaur Wszechmogący mnie wezwał musiało coś się stać... A co jak po prostu Hood'owie znowu zwalili na mnie winę? Chyba, że odnaleźli Rachel, albo mieli od niej jakąś wiadomość?
- Cześć, "Bian" - powiedział James próbując przedrzeźnić Mike'a.
- Jeszcze raz tak mnie nazwiesz a przysięgam, że cię... - zaczęłam ale w tym momencie wszedł Chejron, więc po szturchnięciu Valdeza w bok na mojej twarz pojawił się sztuczny uśmiech.
- Coś się stało? - zapytałam siląc się na grzeczność.
- Mamy wieści... Od Rachel. - powiedział.
- Znaleźliście ją? - wyprzedził mnie pytaniem James.
- Jeszcze nie, wiemy tylko, że musicie wyruszać na misję. - zakończył spotkanie Centaur.
- Mike?! - krzyknęłam nadal patrząc na miejsce w którym przed chwilą stał potwór.
- Bian... Chejron chciał cię widzieć, więc po ciebie przyszedłem i wtedy zobaczyłem to... Coś. - wyjaśnił lekko się krzywiąc.
- A co ten cholerny koń ma do tego? - zapytałam spuszczając głowę. Mike najwyraźniej całkowicie nie zrażony moim marudzeniem pokręcił jedynie głowa z rozbawieniem.
- Miał przekazać ci coś związanego z jakąś Wyrocznią Delfinową... - odpowiedział i tym razem to ja wybuchnęłam śmiechem.
Spojrzał na mnie jakby urażony, ale po chwili tylko się uśmiechnął w niewinnym geście.
- Wyrocznię Delficką... Mówił coś jeszcze? Rachel się znalazła? - szybko zadałam mu parę pytań. Szczerze miałam gdzieś co dzieje się z moją "ciocią" jak to rodzice kazali mi ją nazywać.
- Powiedział tylko, że James Valdes też przyjdzie...
- Valdez - uśmiechnęłam się automatycznie go poprawiając - To... Do zobaczenia później - mruknęłam.
Cieniem przeniosłam się do Wielkiego Domu. Nienawidziłam tego sposobu przenoszenia się w innae miejsce ale raczej nie miałam innego wyjścia. Skoro pan Centaur Wszechmogący mnie wezwał musiało coś się stać... A co jak po prostu Hood'owie znowu zwalili na mnie winę? Chyba, że odnaleźli Rachel, albo mieli od niej jakąś wiadomość?
- Cześć, "Bian" - powiedział James próbując przedrzeźnić Mike'a.
- Jeszcze raz tak mnie nazwiesz a przysięgam, że cię... - zaczęłam ale w tym momencie wszedł Chejron, więc po szturchnięciu Valdeza w bok na mojej twarz pojawił się sztuczny uśmiech.
- Coś się stało? - zapytałam siląc się na grzeczność.
- Mamy wieści... Od Rachel. - powiedział.
- Znaleźliście ją? - wyprzedził mnie pytaniem James.
- Jeszcze nie, wiemy tylko, że musicie wyruszać na misję. - zakończył spotkanie Centaur.
___
Tutaj obejdzie się bez zbędnego gadania, do napisania! c;
~Mad ;*
~Mad ;*