piątek, 28 marca 2014

ROZDZIAŁ IV

   Kiedy zaczęłam oprowadzać "nowego" po obozie dowiedziałam się jedynie, że na imię mu Mike. No, nie powiem, umiem zawierać nowe znajomości prawie w tym samym stopniu co Hades. Tak... Jak zwykle mój mózg musi znajdować porównania związane z moim kochanym dziadkiem. Cóż, taki nawyk jak widać. Można się przyzwyczaić do ciągłych myśli o Panie Podziemi, zwłaszcza będąc z nim spokrewnioną. I znów zaczynam to całe użalanie się nad sobą i nad byciem półkrwi...
   Wracając do poprzedniego tematu Mike, jak się okazało, był ode mnie o dość sporo centymetrów wyższy, a kiedy pokazywałam mu obóz sama czułam się dziwacznie. "Nowy" nie okazywał zbytniego zainteresowania, a będąc szczera muszę przyznać, że wszystko oglądał z lekceważeniem, a na twarzy widniało coś na kształt kpiącego uśmieszku, tyle że koleś wyglądał bardziej jakby jadł właśnie coś kwaśnego. Sprawiał wrażenie osoby w której słowniku nie istnieje coś takiego jak "śmiech". Zapewne nie wierzył mi w to iż jest półbogiem. Normalka, jak dla nowicjusza. Ja zawsze wierzyłam, ale ja to ja. Jestem córką dwóch potężnych półbogów - Thalii i Nico, córki Zeusa i syna Hadesa, byłej Łowczyni i Króla Upiorów... Jeśli nie jestem herosem, kim mogę, do cholery, być?!
- Kimś psychicznym, z niesamowitą wyobraźnią i słabymi nerwami - podsumował moją kłótnię z własnym umysłem Mike. Spojrzałam na niego unosząc brwi, a on widząc moją minę wybuchnął śmiechem. A jednak, pozory mylą. Śmiać się to potrafi, odezwać również, ale sprawia wrażenie swojej przeciwności... Dziwne. - Powiedziałaś to na głos... - wyjaśnił nadal się uśmiechając.
   Lekko uderzyłam go łokciem, kiedy jego mina zaczęła mnie już wkurzać. Oczywiście wywołałam tym u niego kolejną dawkę śmiechu. Byłam z pewnością cała czerwona na buzi i, mogę się założyć o wszystkie drachmy, które dostałam od Nico w ramach kieszonkowego, wyglądałam teraz niczym chodzący burak. Ciekawe połączenie, zwłaszcza z moją zazwyczaj bladą cerą.
   Szybko ruszyłam w kierunku ścianki wspinaczkowej z lawą, próbując ukryć zażenowanie. Mike po chwili mnie dogonił, a ja po raz pierwszy poczułam do niego coś w rodzaju... Sympatii? Chyba tak, myślę, że coś w tym stylu. Koleś, nie powinieneś tego zmarnować. Tak, może to nieco egoistyczna rada, ale ja wkurzam się osiem razy w tygodniu na swojego najlepszego kumpla. Jestem Bianca di Angelo, prawdopodobnie najbardziej dziwna i nieogarnięta osoba w Obozie Herosów.
   Kiedy już doszliśmy na miejsce po raz pierwszy Mike chyba się zaciekawił, ponieważ jego uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył ukazując rząd śnieżnobiałych zębów.
- To jak, kto pierwszy? - zapytałam lekko się uśmiechając. Byłam pewna, że wygram.
- A o co się zakładamy? - ten uśmieszek potrafił pewnie zrobić wszystko na innych laskach, ale nie na mnie. Rzuciłam mu tylko znudzone spojrzenie jednocześnie unosząc brwi.
- O nic, przecież to pewne, że przegrasz... - westchnęłam, kiedy on zaczął się wspinać i już po kilku minutach miał za sobą parę siniaków, dziur w koszulce i porcję ambrozji.
***
   Kiedy już, tak jak przewidziałam, dotarłam na szczyt, Mike zdołał przybyć tam po jakiejś godzinie. Jeśli chodzi o drogę powrotną było również podobnie, więc nie zdziwiłam się zbytnio kiedy usłyszałam odgłos konchy, który miał oznajmiać herosom porę kolacji. Nie byłam teraz głodna, więc wyjaśniłam nowemu co i jak. Powiedziałam między innymi, że musi usiąść przy stoliku Hermesa, na co ten tylko westchnął i po chwili już go nie było. Dało się zauważyć u niego lekkie rozczarowanie. Może liczył, że ja też tam pójdę? Nikogo jeszcze nie znał... No więc pora poznać! Nie byłam zbytnio pewna, czy wpłynie to na jego korzyść, ponieważ początkowo nie był zbyt rozmowny.
   Starając się o tym nie myśleć wróciłam do domku Hadesa. Parę chwil później leżałam już w swoim łóżku, powoli oddając się w objęcia Morfeusza.
***
   Odgłos mieczy, które pocierają się o siebie w walce, ludzie chcący wyładować swą furię na manekinach, dzieci Aresa trwające wytrwale w walce i oczywiście jakaś bójka. Mary Rodriguez wkurzona jak zwykle tłukła właśnie swojego braciszka. Ciekawe o co poszło tym razem... Zgubiony sztylet? Miecz? A może po prostu go nie lubi? Ja nie wiem i szczerze wolę się w to nie mieszać.
   Chciałam nauczyć naszego nowicjusza podstawowych rzeczy, ważnych w walce. Byłam, skromnie mówiąc, najlepsza w obozie, więc chyba powinnam uczyć innych dając tym samym dobry przykład... Hadesie, co się ze mną dzieje?! Zachowuję się jak... Nie ja.
   Kiedy Mike zaczął już mniej więcej ogarniać trzymanie miecza, który sobie wybrał, z westchnieniem opadłam na ziemię przypatrując się jego ruchom. Szczerze po jakimś kwadransie byłam już tak zmęczona, że prawie zasypiałam.
   Chwilę jeszcze na niego patrzyłam starając się ukryć to, że według mnie był w tym fatalny. Użyła bym lepszego słowa, ale wolałam nie zaliczyć znowu wpadki i wypowiedzieć parę magicznych słówek, za które Chejron ukarał by mnie na jakiś miesiąc. Co ja gadam, z chęcią wlepił by mi karę na jakiś rok. Nawet wolę nie wyobrażać sobie co ten cholerny koń mógłby teraz wymyślić... Sprzątanie strychu? Naprawa manekinów na arenie? Czy może w ramach nowych doświadczeń sprzątanie w domku Afrodyty i robienie z sobie idiotki przed jej dziećmi? Nie, Chejron z zwyczaju się nie powtarza.
   Podeszłam do Mike'a odrywając jednocześnie zawieszkę od bransoletki. Szturchnęłam go w ramię, żeby choć na moment na mnie spojrzał. Przewracając oczami łaskawie zniżył swój wzrok. Pokazałam mu co ma robić, a on po chwili zaczął już rozumieć co i jak.
   ***
   Dziś znowu na kolacji Mike siedział przy stoliku Hermesa. Do nikogo się nie odzywał... Kiedy ze mną nie rozmawiał stawał się kompletnym samotnikiem. Kiedy tak na niego patrzałam trochę mu współczułam, co było dziwne, ponieważ byłam taka sama jak on. 
   Teraz zaczął już wczuwać się w to całe życie herosa. Nie wiem dlaczego, ale przez cały czas się na niego gapiłam. Dopiero kiedy zjadł swoje jedzenie i on na mnie spojrzał. Kiedy nasze oczy się skrzyżowały nad jego głową rozbłysł znak. Wszyscy herosi zaczęli przenosić swój wzrok na Mike'a, a on sam zdziwiony spuścił głowę. Został uznany. Mój wujek został właśnie uznany za dziecko Hadesa.
 ___
Jak już wiecie, każdy komentarz jest dla mnie motywacją, 
więc grzecznie proszę o pozostawienie po sobie kilku słówek ^^
Myślę, że jest trochę dłuższy rozdzialik, więc chyba będzie okej ;>
Za błędy przepraszam, wiem, że to żadne wytłumaczenie,
ale jestem chora i nie mam siły ani cierpliwości na sprawdzanie teraz błędów ;/
Jeszcze raz upraszam się o komentarze!
~Mad ;*

czwartek, 13 marca 2014

ROZDZIAŁ III

   Leniwie wstałam z mojego łóżka i ziewnęłam. Nie wiem dlaczego chciało mi się nadal spać, ponieważ robiłam to dość długo i z pewnością przegapiłam teraz śniadanie... Tak, logika Bianci di Angelo, działa tylko jeśli jest dobrze wyspana, w przeciwnym razie jedyna myśl w mojej głowie to coś w stylu "Chce... Mi... Się... Spać!" przerywane ciągłym ziewaniem. Jakimś cudem udało mi się podejść do szafy, z której wyciągnęłam stare dżinsy, które przetrwały już chyba z kilka lat, szare trampki sięgające do kostek i czarną bluzkę z jakimś napisem i czaszką.
   Wyszłam z domku i skierowałam się na arenę, ale moją uwagę przykuł jakiś wrzask. Skierowałam wzrok w kierunku, z którego dochodził. Jakiś chłopak, wyglądający na prawdopodobnie szesnaście lat, biegł przy okazji wymachując rękoma jak jakiś niepełnosprawny psychicznie. Kretyn. Teraz pewnie kontynuowałabym moją bardzo ważą przechadzkę na arenę, ale nie mogłam powstrzymać się od oglądania tej akcji.
   Zauważyłam, że jeszcze kilka osób gapiło się ze śmiechem na tego idiotę, ale mnie zastanawiało co on robi... Taką reakcję można było jeszcze określić mianem zwyczaju dla normalnego herosa, ale ten koleś był stanowczo zbyt stary. Stanowczo nie wyglądał na jakiegoś dziadka, wręcz przeciwnie, ale heros w jego wieku... Hmm... Większość takich jest od już pochowana, ewentualnie przebywa w żołądku jakiegoś piekielnego ogara, mantikory czy erynii.
   Wyglądał na piętnaście, no może szesnaście lat. Czarne włosy ułożone w artystyczny nieład dodawały mu uroku, trampki w granatowej barwie były brudne i zniszczone, a sznurówki odwiązane, więc ten idiota mógł się w każdej chwili przewrócić. Sama nie wiem czy myśl, że ten kretyn może coś sobie zrobić mnie uszczęśliwiała czy zasmucała... Ale wracając do tematu kolesia, miał na sobie zwykłe, prawdopodobnie bardzo stare dżinsy, czarny podkoszulek, a na nim widniał jeden napis oznaczający przekleństwo tyle, że w innym języku, który jakimś cudem rozpoznałam.
- I jak się spało, Śpiąca Królewno? - usłyszałam głos koło ucha i od razu zachciałam walnąć jego właściciela. Jednak się odwróciłam pohamowując chęć zabicia stojącego przede mną James'a. Szturchnęłam go łokciem w bok, a on udał, że go to zabolało.
- Przestań się mazać jak dziecko... Ups, przepraszam, zapomniałam, że jesteś dzieckiem! - odparowałam odwracając się na pięcie. Niestety, James zachowuje się czasami jakby nie mógłby beze mnie przeżyć... Znaczy się bez wkurzania mnie i okazji do kolejnej kłótni, która zazwyczaj kończy się fochem forever trwającym pięć minut. No więc, wracając do tematu, Valdez oczywiście musiał również ruszyć tyłek i stał obecnie przede mną.
- Ja?! Dziecko?! Hadesie... To nie ja wczoraj spałem sobie w najlepsze na arenie... Mogłabyś schudnąć, niby taka drobna, ale ważysz więcej od słonia... - przewrócił oczami a ja po prostu ruszyłam w kierunku domku Hadesa, ponieważ całkowicie zapomniałam gdzie chciałam iść i miałam już dość James'a. - Ohh... Bianca! - zawołał mnie chyba zdenerwowany więc znów do niego podeszłam.
- Czego chcesz? Streszczaj się, bo mam inne rzeczy do roboty... - powiedziałam szybko. Może i byłam troszkę niemiła, ale to chyba normalne dla wnuczki Hadesa, zwłaszcza dla wkurzonej wnuczki Hadesa.
- Jakie? Hmm, pewnie chodzi ci o twoje ulubione zajęcie jakim jest siedzenie w domku numer 13 i gapienie się w ścianę, tak? Uwierz mi, jak dasz mi wreszcie ze sobą pogadać będziesz mogła sobie pobyć, jak zwykle, forever alone'm... - oznajmił, chyba również wkurzony, tyle że na mnie.
- Okej, wal śmiało, ja posłucham i tak nie mam teraz żadnych zajęć, więc możliwe, że masz troszeczkę racji. - przyznałam może z pozoru miło, ale moja mina wyrażała jedynie znudzenie.
- Chejron kazał mi przekazać tobie, że masz uspokoić nowego, wytłumaczyć mu to całe bycie półbogiem itd. No i jeszcze oprowadzić po obozie. - uśmiechnął się złośliwie za co go kopnęłam. - Ałł! - wrzasnął a parę herosów, nadal oglądających "przedstawienie" z tamtym chłopakiem, obróciło głowy w naszym kierunku, ale równie szybko je odwróciło.
- A zdradził może dlaczego ty nie możesz tego zrobić? - zapytałam ze sztucznym uśmiechem.
- Nie, nie zdradził mi tego szczegółu, ale jestem pewien, że ty jesteś ode mnie w tym o wiele lepsza! -  powiedział a ja ledwo powstrzymałam się od uderzenia go ponownie, tyle że tym razem mocniej.
- Tak, jasne, ale pamiętaj, że jak facet straci głowę to nie do mnie masz składać ochrzan... Masz colę? - ten tylko znów przewrócił oczami i z westchnieniem podał mi puszkę napoju.
   Szybko podbiegłam do satyra, który opierając się o pobliskie drzewo obserwował chłopaka, który nadal się nie uspokoił. Otworzyłam puszkę i wypiłbym sporego łyka. Półkozioł tylko westchnął i się zaśmiał nadal obserwując nowego herosa. Znowu trochę wypiłam.
- On kiedyś skończy? - zapytałam nadal obserwując chłopaka.
- Zaczynam tracić nadzieję, że przestanie... - mruknął satyr pod nosem.
- Ehh, więc trzeba wziąć sprawy w swoje ręce... - tylko westchnęłam, a on na chwilę odwrócił wzrok od kolesia aby spojrzeć mi w oczy. Szybko podeszłym do tego dziwnego chłopaka, ale wcześniej spojrzałam na zebraną tu "publiczność". - Ten kto nie chce w tym miesiącu zwiedzić Tartaru nich wraca na zajęcia, arenę czy gdzie tam wcześniej byliście..! - krzyknęłam, co ich trochę spłoszyło.    
   Koleś do którego podeszłam dopiero teraz się uspokoił. Usiadł na ziemi, wcześniej ukrywając twarz w dłoniach. Wyglądał jakby zaraz miał płakać godzinami, co było nawet śmieszne.
- Nic ci się nie stało? - zapytałam zdziwiona.
- Że co? - odpowiedział pytaniem rozglądając się dookoła. Kiedy mnie zauważył wyglądał jakoś dziwaczne, chyba myślał, że jest sam. - Nie, nic... Serio, spoko. - powiedział szybko ale ja nadal w o wątpiłam.
   Mimo wszystko poszedł ze mną do Wielkiego Domu. Kiedy usiadł na kanapie ja zaczęłam mu wszystko tłumaczyć. Oczywiście cały czas wyglądał jakby ledwo powstrzymywał się od krzyknięcia, że jestem jakąś psychopatką. Typowa reakcja nowicjusza. Oczywiście kiedy już zaczęłam, musiałam wyjaśnić wszystko co wiem o mitologii, a było tego dość dużo...
___
Przepraszam, że tak długo czekaliście ;c
Bardzo proszę o komentarze, ponieważ są one motywacją do pisania!
~Mad